wtorek, 2 października 2012

Co za noc. Masakra !!!

   Zacznę od początku. Z mężem wynajmujemy mieszkanie i od samego początku coś się w nim dzieje. Zaczęło się od tego, że wymieniali nam kaloryfery miesiąc po wprowadzeniu się (bałagan nie do ogarnięcia), potem wyłączyli nam gaz (na ok. 2 tygodnie, ciepłej wody też nie było - piecyk gazowy). Karnisz o mało co nie spadł mężowi na głowę, a od dłuższego czasu pralka odmawia nam posłuszeństwa. Kuchenka ma czynne tylko dwa palniki, a domofon nie działa już na kod. Ale najlepsze było dzisiaj w nocy. Popsuł się zawór w  kaloryferze i całą noc leciała woda. Szczęście w tym, że jestem na zwolnieniu lekarskim i nie musiałam dzisiaj iść do pracy. Dzięki temu mój mąż mógł się wyspać, a ja koczowałam przy kaloryferze i co pół godziny wylewałam litr wody. Hydraulik przyszedł dopiero ok. 12.00, bo coś mu wypadło, a miał być o 9.00. Tak więc mam za sobą nie przespaną noc, ale za to jestem o kilkadziesiąt krzyżyków do przodu, bo zaczęłam kontynuować hafcik urodzinowy dla mamy. Jak go skończę, to pewnie wkleję do mojej galerii, ku pamięci. Swoją drogą dzięki tym wydarzeniom jesteśmy teraz bardziej zmobilizowani i zdecydowani z mężem, żeby poszukać jednak czegoś własnego i to jak najszybciej. To są właśnie uroki wynajmowania mieszkania - bezcenne :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz